Epoka uzależnienia od elektroniki wiąże się ze zwiększonym zapotrzebowaniem na energię. Elementem układanki mogącym ochronić nas przed „odcięciem od świata” jest energetyka odnawialna.

Zbyt niska rezerwa w systemie energetycznym może skutkować powtórką sytuacji z 23 września 2022 roku. Wówczas po raz pierwszy w historii Polskie Sieci Elektroenergetyczne ogłosiły okres zagrożenia na rynku mocy. Choć do blackoutu nie doszło, był to poważny sygnał ostrzegawczy dla producentów i odbiorców prądu.

Energetyczna zawierucha

Czasowy brak energii prowadzący do dezorganizacji funkcjonowania ludności bardzo realny jest w Hiszpanii, Austrii czy Niemczech. Z tego względu od ponad roku przedstawiciele rządów głośno mówią o problemie i uczą obywateli, jak postępować na wypadek blackoutu.

Poważne skutki braku elektryczności na własnej skórze odczuli niektórzy mieszkańcy USA i Kanady w 2003 roku, kiedy bez prądu zostało około 55 mln ludzi. Wyłączono aż 265 elektrowni w północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych oraz prowincji Ontario. W Polsce w lutym 2022 roku w wyniku burz przetaczających się przez kraj aż 1,2 mln odbiorców musiało jednocześnie borykać się z podobnym problemem.

W dobie konsumpcjonistycznego modelu społeczeństwa raczej próżno oczekiwać, że popyt na energię nagle spadnie. Wprost przeciwnie: będzie rósł, gdyż sukcesywnie otaczamy się coraz większą liczbą urządzeń na prąd. Szansa na niedoprowadzenie do energetycznego tąpnięcia tkwi w uwolnieniu potencjału odnawialnych źródeł energii – z naciskiem na energetykę wiatrową na lądzie – oraz efektywnym magazynowaniu produkcji.

W ostatnim roku świadomość konieczności zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego wzrosła z powodu napiętej sytuacji geopolitycznej skupionej wokół energetycznego szantażu Rosji. Sytuację Unii Europejskiej ma poprawić inicjatywa REPowerEU skupiająca się na zwiększaniu efektywności m.in. poprzez inwestycję w sektor OZE.

Energia wolności

Polacy są coraz bardziej świadomości korzyści wynikających z energetyki odnawialnej. W 2020 roku w porównaniu do roku poprzedniego odnotowano trzykrotny wzrost wolumenu energii elektrycznej wprowadzonej do sieci z mikroinstalacji, głównie fotowoltaiki.

Energia ze słońca i wiatru nazywana jest energią wolności, gdyż jej źródłem są surowce niepodatne na polityczne wpływy. Jest czerpana wprost z natury, in situ, a nie sprowadzana z odległych kontynentów.

Błędem jest utożsamianie rozwoju energetyki odnawialnej z całkowitym wyparciem jej konwencjonalnej wersji. Zwłaszcza w przypadku Polski obie technologie są równie ważne – uzupełniają się, a nie stoją do siebie w opozycji.

Zgodnie z planem wraz z rozwojem OZE energetyka konwencjonalna zamieni się w tzw. źródła podszczytowe; pracujące z ograniczoną mocą i częściej zatrzymywane. Niestety na drodze do pełnego uwolnienia energetycznych możliwości stoją m.in. przepisy, finanse i przestarzała infrastruktura przesyłowa.

Potrzeby rosną

Szacuje się, że w 2026 roku Polska będzie potrzebowała 192 TWh (terawatogodzin; miliarda kilowatogodzin) energii. Część z niej wyprodukują rozwijające się OZE: wiatraki na lądzie – 36 TWh, fotowoltaika – 19 TWh, a farmy wiatrowe na morzu 12 TWh. Dla zapewnienia niezawodnego zbilansowania systemu energetyka konwencjonalna oparta na węglu i gazie musi wyprodukować jeszcze 125 TWh. W 2035 potrzeby energetyczne sięgną 210 TWh, ale i większy będzie udział energetyki odnawialnej w miksie energetycznym.

Miłosz Magrzyk