Temperaturę powierzchni Ziemi (lądów i oceanów) mierzymy od półtora wieku, a dane te przechowywane są przez National Oceanic and Atmospheric Administration, mamy więc narzędzie do bieżącego śledzenia zmian
Wnioski z porównania zapisów i temperatur z ostatniego okresu są przerażające:
- ostatnia dekada była najgorętszym okresem od początku prowadzenia wiarygodnych pomiarów
- średnia temperatura stycznia była wyższa o 1,14 °C niż w poprzednich latach
- rekordowy wzrost temperatur (5°C pozyżej średniej) zanotowano w centralnej i północnej części Rosji, części Kanady i w Skandynawii (w szwedzkim mieście Örebro odnotowano temperaturę 10,3°C – najwyższą od 1858 roku)
- w Bostonie (USA) temperatura w styczniu osiągnęła 23°C
- na Antarktydzie pierwszy raz w jej historii temperatura przekroczyła 20°C. Naukowcy nazwali te odczyty „niesamowitymi i nienormalnymi”.
Rządy światowe w 2015 ustanawiając Porozumienie paryskie zobowiązały się do dołożenia wszelkich starań, aby utrzymać wzrost temperatury poniżej 2°C w porównaniu ze średnią w erze przedindustrialnej. Miało to nas uchronić przed falą powodzi, katastrofalnych upałów i ponoszeniem się poziomu mórz, prowadzących do kryzysów energetycznych, ekonomicznych (jak brak pitnej wody i żywności) i masowymi migracjami ludzi.
Warunkiem uniknięcia katastrofalnego załamania klimatu jest znaczne ograniczenie emisji związanych z działalnością człowieka.
Według naukowców redukcja ta musi wynieść 50% do 2030 roku. Niestety, póki co nie widać oznak jakiegokolwiek spadku poziomu emisji. Możemy podjąć działania, które pozwolą nam przetrwać. Czy wykorzystamy szansę?