Mimo wysokich cen energii elektrycznej zielony transport jest coraz bardziej modny. Do rozwoju globalnej zeroemisyjnej komunikacji swoją cegiełkę może dołożyć również Polska. Tym bardziej, że coraz chętniej sięgamy po motoryzacyjne rozwiązania od lat eksponowane na Zachodzie.

Z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego i Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych na koniec lipca 2022 roku w Polsce było zarejestrowanych niecałe 53 tys. samochodów z napędem elektrycznym. Przez 7 pierwszych miesięcy ubiegłego roku liczba „elektryków” zwiększyła się o ponad 14 tys. sztuk, czyli 44 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2021. To silny sygnał. świadczącym o proekologicznej postawie rodaków.

„Zazielenianie” transportu

Ekologia w transporcie w najbliższej perspektywie rozwinie się ze względu na zacieśnienie unijnych regulacji środowiskowych. Ich wymowa skupia się na trendzie, zgodnie z którym wszystkie nowe samochody osobowe i dostawcze sprzedawane w UE od 2035 roku mają być zeroemisyjne. Na taki scenariusz przygotowani są już motoryzacyjni giganci, m.in.: Ford, Mercedes-Benz, Volvo czy Fiat, który w ciągu kilku lat planuje stać się w pełni elektryczną marką w Europie.

Plany UE w zakresie rozwoju bezemisyjnego transportu są bardzo ambitne. Unia zakłada, że do 2030 roku po jej drogach będzie jeździło aż 30 mln zeroemisyjnych osobówek i 80 tys. „zielonych” ciężarówek. Do beczki miodu łyżki dziegciu dodaje fakt, że przekucie zamiarów w czyn wymaga kilkudziesięciokrotnego wzrostu sprzedaży elektryków!

Bariery w drodze do rozwoju

Według Fortune Business Insights wartość globalnego rynku samochodów elektrycznych przekroczyła w 2020 roku ponad 287 mld dol., z prognozowanym wzrostem do 1,3 bln do 2028. Niestety zielony transport nie we wszystkich krajach UE rozwija się równomiernie. Choć PZPM i ACEA przyznały, że hybrydy plug-in i elektryki to 10,5 proc. wszystkich nowych samochodów sprzedanych w Unii w 2021 roku; 10 państw Wspólnoty miało ich udział w rynku niższy niż 3 proc.

Głównymi barierami w rozwoju elektromobilności są wciąż wysoka cena aut elektrycznych w stosunku do spalinowych oraz brak infrastruktury rozwiniętej na tyle, by umożliwić kierowcy swobodne poruszanie się po kraju. Optymistyczne kalkulacje mogą pokrzyżować również np. Chiny i Indie, które wzorem Europy czy USA zechcą uczynić transport bardziej przyjaznym naturze. To sprawi, że i tak ograniczone zasoby komponentów potrzebnych do produkcji elektryków uszczuplą się jeszcze mocniej.

Komisja Europejska założyła, że do 2030 roku w Unii powinny być niespełna 4 mln punktów ładowania pojazdów na prąd. Według branży konieczne jest niemalże podwojenie tej liczby. Obecnie punktów ładowania w UE jest zaledwie ponad 300 tys.; najwięcej w krajach takich jak: Holandia, Francja czy Niemcy.

Gotowi na globalną konkurencję

Na rynku zielonego transportu Polska może wykorzystać swój europejski potencjał lidera w produkcji akumulatorów trakcyjnych, stosowanych w samochodach elektrycznych. A także zaakcentować udział na polu rozwiązań wodorowych czy autonomicznych dronów. Niestety przeszkodą jest niechęć do ryzyka związanego z niepewnością rynku i długookresową perspektywą zwrotu z inwestycji.

Rozwijając elektromobilność, trzeba pamiętać o cienkiej granicy między rozwojem a pogłębianiem różnic gospodarczych. Zaprzestanie produkcji aut spalinowych może spowodować „zalanie” nimi mniej zamożnych państw, do których będą trafiać zużyte samochody wysokoemisyjne.

Miłosz Magrzyk